Feeds:
Wpisy
Komentarze

Wiosna, wiosna…


Wiosna nadeszła. Weekend majowy ciągnie się wolnymi krokami… sekunda za sekundą. To dobry czas żeby wybrać się na poszukiwania wiosny, jak za dawnych lat kiedy jeszcze miałem poniżej 150 cm.

Prawo dżungli…


Toczy się toczy… Tak! Z dnia na dzień coraz więcej pomysłów i coraz więcej odkryć tego, że jednak da się zrealizować wszystkie plany. Nie wiem jak Wy, ale ja coraz częściej przekonuję się w tym, że Polska nie jest wcale tak oporna i anty pomysłowa! Wystarczy trochę determinacji i wszystko staje się możliwe. Jak wszędzie, zdarzają się też porażki – chociaż może to zbyt mocne słowo. Bardziej pasuje określenie niepowodzenia. Ale i one muszą występować. Nie ma utopijnego miejsca gdzie wszystko się udaje. Proponuję wyznawać powiedzenie „co nie zabije, to wzmocni”. Nie lubię jednostek, które po pierwszym niepowodzeniu nie podejmują wyzwania kolejnej walki o to, co siedzi w ich głowach. Czy to oznaka słabości? A może zdrowego rozsądku? Świat bez nutki odrobiny szaleństwa staje się szarą rzeczywistością. Chyba nikt z Was nie chciałby żyć w odcieniach szarości? Zgadzacie się?! Dziwne… niektórzy właśnie takie wrażenie sprawiają.

„O to właśnie chodzi! Kiedy będziesz odważny, mocny i będziesz szanował siebie, inni też będą Ciebie szanowali i liczyli się z Tobą” – tak podsumował egzystencjonalne przebywanie w określonym środowisku mój przyjaciel. To prawda. Kiedy słyszymy – a raczej słyszeliśmy, bo teraz to już fakt – o przyspieszaniu świata nowoczestnego, pełnego gonitwy za czymś lepszym, świata bezkompromisowego i brutalnie bezwzględnego, przypomina on coraz bardziej pewnego rodzaju dżunglę. Na każdym kroku jesteś rozliczany przez prawo dżungli tego świata. Słabi muszą odejść lub przyspieszyć. Rynki pracy, szkoły, różnego rodzaju środowiska są kierowane przez to niepisane prawo. Czy można w tym wszystkim znaleźć normalność codziennego dnia? Ja mam na to metodę. Akceptuję prędkość życia i przekształcam je w codzienność, będąc jednocześnie Panem swojego czasu. Polecam!


Dzisiaj niezwykła noc… a raczej wieczór. To właśnie dzisiaj magicznie znika jedna godzina naszego snu.  Niby nic się nie dzieje, a niektórzy nie potrafią się przestawić przez kolejne kilka dni. Czy to efekt starości? Odczuwania kolejnych zmian atmosferycznych itd.? Nie wiem i nie chcę wiedzieć przez kolejne kilkadziesiąt lat. Mnie trudno jest się przestawić mając więcej czasu wolnego. Czy to objawy pracoholizmu? Wielu twierdzi że tak. Wielu mówi że oni też tak mają… Ja po prostu czerpię z tego radość. Ostatnimi czasy wiele podróżuje. Odwiedzam podobnych do mnie. Odwiedzam miejsca w których ludzie tak samo jak nasza – opolska ekipa – przebywają, czerpią satysfakcje z wykonywanej pracy oraz szukają swojego miejsca. Tak, wiem już pisałem, że ja swoje znalazłem – i tego zdania nie zmienię. Na 99 %…

Pamiętam jak jeszcze tydzień, dwa, trzy tygodnie przed 21 marca robiliśmy kolejne duże projekty, które często rodziły się z pomysłów zaczerpniętych ze zmęczonych głów w godzinach późnowieczornych. Tak, tak… był pasztet z sarny, było piwo niepasteryzowane, analizy dni minionych i długie rozmowy z których wnioski dają moc brnięcia do przodu. I tak przebrnęliśmy kolejno przez Warszawę, Zimową Giełdę Piosenki, Koncerty, Urodziny, Informacje, Projekty, Wielkie Akademickie Grillowanie i na końcu SESJĘ. Tak drodzy Państwo zakończyłem oficjalnie sesję. Piękne uczucie, ale już czuję na karku oddech kolejnej jeszcze cięższej sesji egzaminacyjnej. Co nas nie zabije, to nas wzmocni. Nie ma się co przejmować. Dobrnęliśmy do wiosny…

Tak samo jak dzisiejsza niezwykła – już wiosenna noc – tak samo niezwykłym był ostatni tydzień. Paradoksalnie również cały wiosenny. I nie chodzi tutaj wcale o pogodę jaka panowała za oknem – iście zachęcająca do przebywania poza czterema ścianami. Razem z wiosną przybyło mnóstwo dobrych wiadomości i wydarzeń, które już wkrótce się uwidocznią. Wierzcie lub nie, ale żeby uwidocznić działania trzeba się srogo napracować. Chociaż polecam. Czujecie, że żyjecie, a im więcej pracy tym większa satysfakcja po zakończeniu działań. W tym tygodniu okazało się, że osiągnęliśmy kolejny krok do budowy naszej utopii, która staje się coraz większym i mocniejszym magnesem. Myślę, że nie warto się zatrzymywać. Postanowiłem iść za ciosem. Bardzo się cieszę, że mogę z moją ekipą wprowadzać coś, co było bardzo ważne dla wielu pokoleń w 55 rok działalności. Te pokolenia pamiętające dobrą ale i trudną zabawę w radio między Grunwaldzką, Czaplaka, Oleską i Kanowicką znają też czasy, których my na szczęście i nieszczęście nie pamiętamy. Każdy z nich zostawił przy nazwie R-S kawałek siebie. To ciekawe… Czasami się zastanawiam jak długo jeszcze ta maszyna dobrej zabawy, wiedzy i umiejętności  będzie pracowała. Razem z moją ekipą jesteśmy teraz na etapie, który może zapewnić ciągłość działania tej „pepinierze” przez kolejne dziesiątki lat. Mam nadzieję, że się nie zawahamy i każdy da z siebie jak najwięcej. Krótko mówiąc nadchodzi wiosna, a może i początek lata dla R-S. Czegoś co bawi i uczy mnie samego od niemal 3 lat. Wspaniałe uczucie. 55 lat? A niby starość nie jest taka fajna? No tak, to przecież kwiat wieku…

Zmiany, zmiany…


Aj, żebyście wiedzieli ile zadziało się przez ten długi i niedługi czas, kiedy mnie tutaj nie było. Nie będę przepraszał, i prosił żebyście wrócili. Na swoje usprawiedliwienie mam tylko nie zmarnowany czas… Jedno jest pewne – staram się realizować wszystko to, co w założeniach pojawiło się kilka lat w tył… Będąc małym Leszkiem, szukałem swojego miejsca – teraz jestem na etapie utwierdzania w przekonaniu, że miejsce znalazłem… Czy przyrosnę? Nie wiem! czas pokaże…

Kilka słów na temat tego, co mnie spotkało w ostatnich miesiącach… Przede wszystkim, wykorzystałem styczniową okazję na działania podczas Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy! To było kolejne niesamowite przeżycie! Pamiętacie, kiedy pisałem o pozostaniu w tej akcji przez kolejne lata? Nic się nie zmieniło, a w sumie jeszcze bardziej utwierdziłem się w tym przekonaniu. Wyczerpująco, długo, ale wielka satysfakcja nie pozwala spocząć. Wisienką na torcie był wyjazd na finał Orkiestry przy Woronicza w Warszawie… To była przygoda z cyklu „jednej nocy Praszka-Warszawa-Opole”. Coraz częściej tak bywa…

A propos Opola. Dużo czasu spędzam tam gdzie czuję się najlepiej… Przed mikrofonami pojawiła się nowa świeża krew. Uwielbiam ten moment między 12.00 a 16.00, kiedy w redakcji od zawsze „mojego” radia, wrze, gotuje się… Zdobywamy kolejne szlify…

Więcej nie napiszę… oczywiście dzisiaj. Wrócę niebawem… Zaglądajcie! Teraz idę korzystać z nocy ponieważ jak mówią chłopaki z ACTUALLY BY NIGHT, noc jest potrzebna każdemu z nas… niedawno to zrozumiałem… polecam!

Inspiracja…


Instrukcja obsługi: Włącz, czytaj!

Wszystko wraca do normy. Ostatnie trzy dni były niezwykle wyczerpujące i owocne w doznania natury artystycznej. Nowe pomysły zaczęły kiełkować. Kolejne dni zapowiadają się podobnie. Przede mną drugi zimowy (dla mnie) finał WOŚP. To już w tę niedzielę. Utonąłem w inicjatywie dopiero podczas jej pełnoletności. Trochę wstyd… Czy się nie wynurzę? Mam nadzieję, że tak będzie. W każdym razie niedziela nie będzie tym siódmym dniem podczas którego powinienem wypocząć. Będzie intensywnie i mam nadzieję, że chociaż trochę pomogę dzieciakom.

Wpadł do mojej głowy pomysł podróży w czasie. Ba! Nawet wiem jak to zrobić. Niestety jeszcze teraz nie mogę Wam zdradzić tego pomysłu. Jestem przekonany, że przeskakiwanie w czasoprzestrzeni jest przyjemne. Z autopsji wiem, że zaginanie czasoprzestrzeni (co robię od dawna) jest pozytywnym odczuciem. Muszę Was też zmartwić. Zagięcie czasoprzestrzeni jest dowodem na to, że czasu nie da się oszukać. Kiedyś to wytłumaczę. Dzisiaj pozostawiam mnóstwo domysłów i szansę na eksperymentowanie z czasem.

Okazało się, że inspiracja nie przychodzi tylko w dzień! Mało tego! Najczęściej inspiracja nadchodzi w nocy! Tak stało się też w tym przypadku. Inspiracja dzięki której, udało się wykorzystać światło przebijające przez mrok otaczający wszystko dookoła. Sesja zdjęciowa o północy! Poniżej kilka efektów pracy.

Podczas dnia również można rozbudzić kreatywność. Ale jest pewien haczyk! Tutaj sytuacja wygląda odwrotnie! Wszechobecne ostre, styczniowe światło przebijają cienie rzucane przez zwykłe niezwykłości. Problem w tym, żeby potrafić je dostrzec.

W ostatnim czasie mam też ochotę na kino. Ale nie takie proste, bezpośrednie, pokazujące wszystko czarno na białym. Chętka dotyczy czegoś zawiłego, trudnego – „dla dorosłych”. Mam nadzieję, że znacie to uczucie kiedy zapominacie, że jesteście w kinie, a akcja otacza Was ze wszystkich stron. Dzisiaj to już chyba koniec. Nie mam siły aby myśleć już o czymkolwiek. Uciekam w krainę wyobraźni pozostawiając propozycję filmową. Z pewnością już to widzieliście! Ale dlaczego tego obrazu nie odgrzać!?

Idzie nowe…


Jeszcze kilka dni więcej i wyglądałbym jak Ryszard K. W sumie dobrze, że to już koniec świąt. Dobrze też, że nadeszły tak szybko.

Był czas na odpoczynek, teraz pora wrócić do dawnych zajęć i rozpocząć realizację noworocznych założeń. A tych jest sporo. Jeśli wszystko będzie tak jak w planach, chociaż w 60 %, będę dobrze wspominał ten nowy, a za 360 dni stary rok. Teraz powróciłem do tych samych pomieszczeń, wśród tych samych ludzi z nową dawką energii i w gotowości do realizacji nowych projektów. A kilka pomysłów już przeszło przez moją głowę…

To właśnie w tym miejscu najczęściej dochodzi do knucia planów, jak zdobyć świat. To tutaj zrodziły się pomysły, które później owocowały aż do końca ubiegłego roku.

Jednym z podstawowych założeń na kolejne 12 miesięcy, jest oczywiście dalsze rozwijanie pasji. Do niektórych staram się powrócić – zacząć od nowa. Jestem pewien, że tym razem się uda.

Imieniny Sylwestra, stały się – jak co roku – wyznacznikiem końca dobrej zabawy, a raczej rozluźnienia. Oczywiście mam na myśli uczelnię. Trzeba się zmusić i uporczywie słuchać wykładów – niekoniecznie przydatnych. Tak będzie przez dwa miesiące. Za niecałe 30 dni w głowach studenckiej braci rozświetli się sygnalizator, mówiący – System Eliminacji Studentów Jest Aktywny. Mam nadzieję, że tym razem, też pójdzie szybko i bez problemu. Z pewnością pomoże mi w tym nowy nałóg. Kawa zbożowa z dodatkiem dwóch łyżeczek cukru i mlekiem. Niesamowita moc pobudzająca, lub usypiająca. Wszystko zależy od sytuacji. Moc jest z nami po wypiciu „zbożówki”. Wchłaniam ją niczym jegomość w żółtym szaliku delektujący się swoim ulubionym płynem.

Myślałem też nad zmianą formy tego bloga, ale chyba lepiej pozostać przy starych upodobaniach. Przynajmniej w tym przypadku rewolucja nie byłaby dobra. Na koniec zapewniam, że po długiej przerwie świątecznej, kolejnej dłuższej nie przewiduję. Jeszcze raz szczęśliwego nowego roku!

(nie może obyć się bez propozycji muzycznej)

LB…


Tak! Nareszcie są! Przyszły święta! Dzisiaj Wigilia. Dobrze, że ostatni tydzień tego roku wreszcie nadszedł. Oznacza to, że mogę się wyłączyć, zniknąć, wpaść w niebyt z którego wyjdę dopiero podczas nocy sylwestrowej. Telefon wyciszony leży w zamkniętej półce, komputer wykorzystuję tylko do odgrywania ulubionych utworów. W domu pachnie wypiekami, i przygotowywanymi potrawami. Z misek śmieją się do mnie rogaliki, ciastka z kolorową posypką oraz inne smakołyki na które czekałem cały rok. Jak miło pomyśleć, że to dopiero się zaczyna. Nareszcie po roku zobaczymy się w pełnym składzie rodzinnym, we wzniosłej atmosferze. Aj, jak cudownie jest móc się położyć i nic nie robić, nic nie myśleć o nic się nie martwić. Chociaż wiem, że w nowym roku czeka mnie jeszcze cięższa praca, teraz o tym nie myślę. Wam też to proponuję. Oddajcie się swoim rodzinom, zregenerujcie siły witalne, czekajcie w wyciszeniu na przypływ energii. Jutro świetna okazja na kolędowanie. Wigilia – tylko u Babci, tylko przy tym stole, który łączy w ten sposób raz w roku. Życzenia skłaniające do refleksji. Już dzisiaj myślę czego życzyć kolejnym osobom. Wy też pomyślcie, ponieważ te życzenia nie mogą być zwyczajne. Pomimo świątecznego nastroju, świadomości tego co mnie czeka, wyłączenia i obojętności na wszystko, zastanawiam się co przyniesie kolejny rok. Mam wrażenie, że będzie udany. Ale o tym jeszcze przed Sylwestrem. Tymczasem delektujcie się chwilą. Na koniec życzenia i mały prezent.

Standardowo wszystkiego naj…

Bądźcie zawsze sobą. Jena z tych najważniejszych rzeczy, które zapamiętałem w tym roku:

Nic nie muszę! Wy też nie musicie. Wyrażajcie zawsze siebie, przebijajcie mury,

walczcie o swoje marzenia! Życzę Wam też, żebyście potrafili panować

nad swoim czasem! Otaczajcie się tylko dobrymi ludźmi i takimi bądźcie.

Znajdujcie czas na przyjaciół, znajomych, rodzinę!

Wesołych Świąt!

i prezent…

… a teraz proponuję rozpocząć oficjalne, świąteczne LB… czyli, leżenie bykiem…

Odskocznia…


Ktoś kiedyś mądrze powiedział – Nie samą pracą człowiek żyje. W moim przypadku zajęć na studiach nie mogę traktować jako swojej pracy. To raczej swojego rodzaju obowiązek rozwoju. W ogóle często myślę nad tym w jaki sposób zdefiniować pracę. Kiedy zaczyna się praca, a kiedy kończy się samorozwój? Czy jako tę granicę można traktować moment kiedy za to, co robimy dostajemy pieniądze? Czy granicą wyznaczającą pracę, jest moment kiedy to, co robimy po pewnym czasie przestaje nas fascynować, sprawiać przyjemność? Oczywiście, nie można rozumieć pracy w żaden z powyższych sposobów myślenia. Przynajmniej nie w 100 procentach. Wczoraj W. określił spotkanie z nami, (w pewnego rodzaju naszej pracy) jako odskocznię od codzienności. Od tego czym zajmuje się codziennie zawodowo. Tutaj pojawia się kolejny problem przy definiowaniu pracy. Czy musi być zawsze ciężarem? Myślą uderzającą codziennie rano w tył głowy, krzyczącą – Wstawaj! Musisz odbębnić swoje 8 godzin! ?Jestem zdecydowanym przeciwnikiem tej teorii. Jeśli ktoś chce bardzo wykonywać to, czym zajmował się przez znaczną część swojej młodości, czym interesuje się i fascynuje, to jest duża szansa na zrealizowanie swoich marzeń. Wtedy praca, staje się przyjemnością. W najwyższym stopniu wtajemniczenia, zafascynowania i brnięcia w określonej dziedzinie, praca staje się odskocznią od normalności.

Na koniec przykład, że praca wcale nie musi być nudna. Trzy części, znakomitego reportażu o tych, których nie widać, a słyszymy ich prawie codziennie. Mimo tego, że są niewidoczni, wiele osób nie potrafi żyć bez ich pasji…

Pamiętaj! Jeśli będziesz robił to co lubisz, nie spędzisz w pracy ani jednego dnia!


Nie usnąłem. Chociaż ostatnio mam z tym mały problem. Potrzebuje świąt! Ale chyba nie tylko ja. Ostatni tydzień był tym czasem kiedy od wielu osób można usłyszeć, że za wiele zajęć, że trzeba się zrelaksować – zregenerować swoje pokłady energii. Już wkrótce, będzie można wyłączyć myślenie w czasie teraźniejszym i przyszłym. Moment refleksji, uprzejmości i mozolnych chwil nadchodzi! Zanim jednak zalegniemy w zapomnianym fotelu, pod zapomnianym kocem rozmawiając o byle czym, pozwalając myślom krążyć wszędzie tam gdzie krążyć chcą, czas jeszcze trochę popracować… bo na wypoczynek trzeba zapracować! Dlatego jeszcze raz chcę prześwietlić to, co godne uwagi. Co dzień powracam do przerzutki. Choć na chwilę w biegu, w locie – szukając azylu.

Na mojej wersalce

Ty siedząc na mojej wersalce
Zatrudniasz klikaniem swe palce
I już nie odzywasz się słowem
Bo grają ci stacje radiowe
A ja na fotelu się męczę
Wsłuchany w hałasów tych tęczę
A twoim widokiem przykuty
Pochłaniam i słowa i nuty
Michał Zabłocki…

…oczywiście kolejny raz trafia tam gdzie trzeba swoimi interpretacjami. Odkąd odkryłem Przerzutkę, nigdy nie widać na niej rozleniwienia. Takie wątpliwości naszły mnie przeglądając w ostatnim czasie dziennikarzy! Jak bardzo się cieszę, że to było tylko złudzenie! Dziennikarze.eu nie próżnowali. Okazało się, że w tle trwała wytężona praca nad nowymi wywiadami, informacjami i zaskakującymi tekstami. Okazało się również, że nie są paranienormalni, a z takimi rozmawiali. Właśnie kabaret Paranienormalni szaleje w ostatnich dniach pod adresem dziennikarze.eu. Zachęcam do czytania, słuchania, oglądania! Ten tekst zmusił mnie do przemyśleń czy tacy ludzie mają normalne życie. Jak robi się kabaret? Odpowiedzi możecie szukać właśnie tutaj!

(Może nie powinienem, ale muszę o tym napisać! – godzina 3:34. Współlokator zaczyna przygotowywać kolację (śniadanie?). Zestaw standard. Jak w McDonald’s tylko bardziej po akademicku. Herbata – 2 łyżki cukru; Tost z masłem, serem i szynką. Kto nie poznał takiego życia, nigdy nie zrozumie czym są studia)

Na koniec propozycja muzyczna… Zarażają chłopaki z ZPD, czyli Z Pogranicza Dźwięków. Poza ciekawą oprawą muzyczną… Nie! Myślę nie w tę stronę! Poza ciekawą oprawą graficzną, którą możecie zobaczyć tutaj, przenoszą w niesamowity świat dźwięków,  – jak mówią koledzy z redakcji „ostro porytych” – które nie pozwalają przepuścić siebie obok głowy obojętnie – bez zainteresowania.

Załóżcie słuchawki, połóżcie się, zamknijcie oczy i wyruszcie na pogranicza! Wasza wyobraźnia powędruje daleko, tam gdzie jeszcze nie byliście! Wsłuchajcie się w każdy dźwięk który trafia do Waszych uszu.

Niezwykłą podróż możecie przeżyć w każdą sobotę z Mirkiem i Wojtkiem. Oni zabierają na prawdziwe pogranicza dźwięków.

Pozostawiam Was z propozycjami, którym przyjrzeć warto się bliżej… Ja ruszam na pogranicza dźwięków!

Błysk na tylną kurtynkę…


Coś jest nie tak… Dlaczego wszyscy się rozleniwili? Może wszystko przez śnieg, który pokrył już chyba wszystko, co było do pokrycia. Zrobiło się nagle tak świątecznie… Niestety do świąt jeszcze trochę czasu. Boże Narodzenie będzie niesamowitym progiem zwalniającym, pozwalającym trochę odsapnąć po szalonej gonitwie za realizacją pomysłów. Wczorajszy wieczór okazał się jednym z luźniejszych. Nareszcie! Co nie oznacza, że się obijaliśmy. Był momentem kumulacji pomysłów, świętowania sukcesu, podsumowania i snucia planów na ostatnie dwa przedświąteczne tygodnie. Drużyna R. nawet w porze relaksu knuje plany działań. Nasza B. zauważyła, że gdy spotkamy się z towarzyszami działań na chwilę – zadając standardowe pytanie „co tam?” –  słychać o sprawach radiostacji, pieniądzach i planach. Nie wiem czy jesteśmy normalni, ale nakręcanie tematów daje wiele satysfakcji… tak samo jak ich realizacja.

Ten tydzień minął niezwykle szybko… Szybko, intensywnie i owocnie… Przez to, że był jaki był, kolejne dwa tygodnie będą wymagały jeszcze więcej pracy. Wiem, wiem! Jak tydzień może wymagać!? Okazuje się, że może. Jak śpiewała Anita Lipnicka – wszystko się może zdarzyć… Poza tym, że finał był imponujący i zadowalający – bo nie ważne jak się zaczyna, a ważne jak się kończy – umknęło gdzieś Prześwietlenie! Jak się to mogło stać!? Nie odpowiem na to pytanie. Po prostu musiało przemknąć obok mojej głowy jakimś tunelem śnieżnym lub ciemnym zakamarkiem w późnych godzinach nocnych… Nie ma co rozpaczać! Trzecie Oko, wykonało zaległy błysk i oto jest! W zasadzie błysk na tylną kurtynkę migawki…  Prześwietlenie…

Jest negatyw! Patrzę – nie wierzę… To chyba ja, a dokładnie negatyw moich myśli. To dziwne. Myślałem o tym! Chodzi o Marka Grechutę. Wczoraj miałby 65 lat. W sumie nie można powiedzieć, że miałby. Nadal jest i nadal będzie. Wciąż przypomina o dniach których nie znamy i wita wiosnę. Poza tym jest obecny w wykonaniach „Grzesia”. To taki intrygujący przykład:

Stop! Czas wrócić na ziemię! Przesuwam kliszę w palcach. Jest! Jest i „Przerzutka”! Już myślałem że Michała Zabłockiego nie znajdę w negatywie wspomnień ostatniego tygodnia. A jednak!

Niosę bagaż

Niosę bagaż
Dwie walizki pełne gratów
Które bezskutecznie próbowałem oddać
Kolejno do przechowalni pralni i oczyszczalni
Niosę bagaż ciężki jak płyty chodnikowe
Bezwartościowy jak przydrożne kamienie
Muszą mi odpaść ręce
Żebym się puknął w głowę

Michał Zabłocki

Znów zostałem trafiony i zatopiony. Powracają wspomnienia z biegu Krakowską w Opolu, z bagażem nibypotrzebnych sprzętów na plecach. Prawda jest taka, że nigdy nie wiem, co przyda się podczas wyjazdu. Wolę mieć dostęp do Trzeciego Oka i mojego okna na świat, cały czas. Obowiązkowy ekwipunek to metalowy kubek, nóż smarowniczy (do masła i dżemu), herbata, gorący kubek i oczywiście Trzecie Oko zamknięte we wszelakiej technologii.

Następna klatka – nic ciekawego… Następna, następna i następna… u Kurowskiej dzisiaj o pocałunkach. Może być ciekawie. W połączeniu z herbatą o posmaku pomarańczy, unoszącym się aromatem, klimatem – który tak lubi mój współlokator – i… no właśnie… chwilą spokoju oraz zatrzymania, robi się całkiem przyjemnie. Skoro już przy pomarańczach i zimie… Warto zobaczyć co mówi M. Niedźwiecki. Tutaj również jest o smaku pomarańczy. Tak samo jak on kiedyś, ja też boję się o przyszłość. Co z nami będzie, gdy spotkamy się na zakręcie? – można by zaśpiewać. Chyba lepiej żyć chwilą z perspektywą na przyszłość.

Pod koniec chciałbym mobilizacyjnie. Mobilizacyjnie dla autora i polecająco dla Was! Zaglądam kilka razy w tygodniu pod ten adres, z nadzieją na nowe spojrzenie w rzeczywistość… Za każdym razem przewijam całą zawartość dwa – trzy razy w poszukiwaniu szczegółów których jeszcze nie zauważyłem. Mam nadzieję, że Piotrek wybaczy te samowolkę w prezentowaniu jego samego w meksykańskich klimatach…

Zajrzyjcie i cieszcie oko – niekoniecznie trzecie – obrazami, często zaskakującymi, z innej bajki lub zwyczajnie oczywistymi tak, że aż nie można uwierzyć w takie spojrzenie. Pozwolę sobie też na małą prywatę. Zdecydowałem się na MC HELIOS 44M-5 ZENIT 2/58 (to znajdę pod choinką) – to do Piotra…  a skoro było już „pod koniec”, to przyszedł czas „na koniec”… i tutaj z racji późnej godziny obiecana propozycja. Przepraszam za ilość poezji w nutach, ale muszę bo nie zasnę!

Dobranoc…